Zatem nie stać mnie choćby na pół limeryka,
leżę jak chore zwierzę i poza tym utykam.
Leże, jem i nie narzekam,
Bogu dziękuję za to co mam .
To taka moja codzienna praktyka.
Każdego roku w Skiroławkach, przypada ci rozpusty dawka. Każdy z każdym się k..wi, w celu mieszania krwi. Potem przez rok, nie myśli o...
Biedna trzymaj się i nie daj się złotko
OdpowiedzUsuńBywają gorsze dni, trzeba przeczekać.
OdpowiedzUsuńBól fizyczny bardzo osłabia.
Jakieś zabiegi by mi się przydały.
Zaraz maścią niedźwiedzią staw natrę i ulżę sobie.
Przeciwbólowe już wzięłam,serce mnie boli, eh!
Tobie też zdrówka życzę.
Przydało by Ci się jakieś sanatorium i razem z mężem wyjechać . Dobra jest laseroterapia ,ale to płatne i trzeba trochę zabiegów .
OdpowiedzUsuńNie pierwszy mi to mówi o sanatorium,
OdpowiedzUsuńtylko jak chorego męża z chorym synem zostawić samych.
A jakby z mężem pojechać, to kto chorym synem się zajmie?
Kiedy jeszcze młodszy z nami mieszkał,to mogliśmy sobie co roku z mężem na wczasy wyjeżdżać i spokojnymi być, że nic się złego w domu nie wydarzy.
Na zabiegi kiedyś chodziłam i na rehabilitację.
Brałam jonoforezę i magnetroniki i leczenie zimnym mrozowym powietrzem i laser też pamiętam.
Ale żeby uzyskać skierowanie to trzeba iść do ogólnego lekarza,potem skierowanie do ortopedy i do reumatologa,
to trwa, się czeka, w sumie niewiele pomaga.
Sama się ratuję maścią niedźwiedzią, maścią z żywokostu, jeszcze liści chrzanu naszarpię, pokrzywę piję, kompoty z głogu na nadciśnienie i daję radę.
Dziś na noc, :) magnesy sobie na stawy nałożyłam
i taki magnetronic domowy miałam,
dziękuję za troskę i porady.