Dopadł mnie ten covid, ta choroba,
że normalnie nie potrafię egzystować.
Testament nocą sporządziłam,
pół mieszkania najmłodszemu przepisałam,
który od lat lokum wynajmuje, krocie płaci,
a na nowe nie jest w stanie sie zdecydować,
i na kredyt długoletni,
choć tyle tych klatek a la mieszkań tu budują,
cały Kraków nimi zasrywają.
Skąd tyle tych ludzi tu?
Ze wsi przybywają,
bogaci są,
gdyż im rodzice rolni w wyniku tych dopłat dla rolników z unii,
te mieszkania im kupują,
piniądze mają, nie to co ja, bidna nauczycielka na emeryturze
weseliska wcześniej huczne robią im z kuniami i karetami,
a potem te ich dzieci "wyksztąłcone",
lądują w tych klatkach dla królików czy tez kur,
o kur...a!
O już się jakby skończyło, kiedy komuna względem ilości dzieci, mieszkania dawała,
choćby te z wielkiej betonowej płyty,
no ale lokum było.
Za Wojciecha Jaruzelskiego się do takiej płyty przeprowadzałam,
w stanie wojennym,
1982 rok!
z mieszkania mniejszego M-2, 37 m2
na m4 64m2,
Jaka to przestrzeń dla moich synów była!
Potem po rodzicach sądownie mieszkanie przejęłam,
w tych blokach stalinowskich z cegły,
które jak koszary wyglądają,
ale w pobliżu zawsze był żłobek, przedszkole,
szkoła,
sklepy,
wszystko było przemyślane.
Cegła zdrowa jest, nie to, co żelbeton
i wielka płyta,
która po latach sie rozpadnie...oby nie!.
A wokół pełno zieleni i drzew, dziś już starych jak ja.
Każdy z nich trzech, , znaczy sie mych 3 synów
połówkę m-4, 64m2 dostał,
jakieś minimum życiowe im zagwarantowałam,
tyle się w życiu dorobiłam.
Ja sama w życiu bym nie chciała mieszkać na tych osiedlach nowomodnych,
gdzie okna są w okna
i zieleni tak mało jest, wręcz jej nie uświadczysz...
Normalnie chów klatkowy,
nawet piwnic te bloki nie mają,
ani miejsca dla samochodu
no ale budują i budują...
Wszędzie te dźwigi widzę,
nawet linie wysokiego napięcia,
nad podwórkiem dzieci mają,
to jest chore!
Już lepiej było żyć w lepiankach!