We własnych przekonaniach od lat tkwią,
wszystko oprotestują,
własny punkt widzenia narzucają.
Ciągle gadka o umieraniu,
depresja, przez filozofię nabyta,
tym sposobem podtrzymywana,
beznadzieja, żadnej radości życia.
Codziennie innych wykładów słucham,
poza czytaniem ewangelii,
jakoś horyzonty poszerzam, chociażem kobita
i problemy jak każdy mam.
P.S.
Też na początku żeśmy ciężko mieli,
od dwóch talerzy i łyżek żeśmy startowali,
potem M-2, potem M-4
ale czegoś żeśmy się dorobili,
choć trudnych chwil dostatek był.
A tu tylko siąść i płakać
i jeszcze jakiegoś dennego filozofa poczytać
i ...zdychać
i tak kółko zamknięte.
Ostatnio widziałam w tv młodego filozofa,
w kole fortuny udział brał, gdzie wiedzą trzeba się popisać.
Prywatnie, zawodowo wina sprzedaje,
o jakichś innych zainteresowaniach też mówił.
Jakieś pieniądze wygrał,
jakoś sobie ludzie radzą a nie tylko marudzą jak im ciężko.
Jeszcze i ten schizofrenik, alkoholik,
którego wszystko p...., by tylko się nachlać, napalić, nażreć
i trzy po trzy p.......ć .
Niewypłacalny, niereformowalny, nieuleczalny... skunks,
oberwaniec, popapraniec, negus,obłąkaniec, itp,itd
Czy lato czy zima, od lawiny nie powstrzymam ,
bezsilna jestem wobec tego, chorego ego.
Spokoju, ukojenia, szukam jakiegoś .
Medytacją się podeprę jak zwykle:
Kiedy jestem w duchowej rozterce i mysli pelne trosk wiruja mi po
glowie, kiedy probuje uwolnic sie od tego nastroju przez "poszukiwanie
uzasadnienia", moze byloby dobrze zaprzestac tego i przypomniec sobie
szybko mysli o ciszy i pogodzie ducha. Jedna z nich jest: "Nie
komplikuj
spraw". Prawdopodobnie teraz, w tej minucie, w tej godzinie, tego
dnia,
nic nie moge zrobic, aby rozwiazac problem, ktory burzy moj spokoj. W
jakim wiec celu drecze siebie?
Zaprzestane szukac sposobow rozwiazania. Nie bede uporczywie wracac do
mysli tak gorzkich, ze moga spowodowac u mnie zle samopoczucie. Uwolnie
moj umysl od tych wszystkich powiklan i bede trzymac sie jednej prostej
mysli, oczekujac Bozego przewodnictwa.
Rozwazanie na dzisiaj
Sprawy, ktore mnie martwia, sa czesto zbyt zawile, aby je rozwiazac
wedlug ludzkiego rozumowania. W rzeczywistosci istnieja one tylko za
sprawa mojego powiklanego myslenia. Kiedy znajde sie wlasnie w takiej
sytuacji bez wyjscia i przypomne sobie, ze nie nalezy komplikowac spraw,
odkryje, ze jestem w stanie opanowac sie".
"W cieniu Twoich skrzydel bedzie moje schronienie, dopoki nie minie
tyrania".
(Book of Common Prayer)
Alma
OdpowiedzUsuńTak jest. Ale tylko Pan Bóg mógłby zmienić tego, który gledy prawi. Gdyż Bóg stworzył go właśnie takim, jaki jest. W tym przypadku człowiek nie poradzi. Niektórzy próbowali. Człowiek może tu tylko pomagać i spróbować zaakceptować. I nie przyjmować do siebie za bardzo.
Długo blog miałam niedostępny ,
OdpowiedzUsuńnie wszystkie "drastyczne" wpisy usunęłam,
zanim publicznie go udostępniłam.
Wiem, że nie możemy zmienić innych,
długoletnie doświadczenie w tym mam,
mając syna chorego, "pozbawionego dostatecznego używania rozumu",
jak to się enigmatycznie powiada.
Na razie to walczę ze swoimi wadami:)