Procesja przeszła w Boże Ciało,
pamiętam jak się kwiatki sypało.
Trąby grają,
ludzie klękają
...i dziewczynką staję się małą.
Zdjęcia wyżej, dzisiejsze
*
A tu niżej, dawniejsze
*
Odwaga do Zmian
Dzień po dniu w Al-Anon II
na dzień: 30 maja
Wskutek życia w domu, w którym nadużywano alkoholu, myśl, żeby być dla siebie samej łagodną, była mi zupełnie obca. Dobrze znane były natomiast: walka o doskonałość i nienawiść do samej siebie, gdy nie osiągałam celu. „Bądź łagodna w stosunku do siebie”, usłyszałam pierwszy raz na mityngu Al-Anon. Miałam trudności z tą myślą, dopóki nie zaprzęgłam do pracy wyobraźni. Zobaczyłam siebie, jak znajduję kotka i trzymam go w stulonych dłoniach. Wyobrażałam sobie uczucia, jakie mogłabym mieć wobec tej słodkiej istoty: czułość, cierpliwość, współczucie, podziw i miłość. Szybko umieściłam siebie na miejscu kotka i wysłałam wszystkie te delikatne uczucia w swoim kierunku. To działało! W miarę wzrastania w Al-Anon zaczęłam dostrzegać, że moja Siła Wyższa opiekuje się mną w ten sam delikatny sposób: każdego dnia ochrania mnie, prowadzi i kocha.
Przypomnienie na dziś
Jeśli jestem surowy dla siebie, mogę się zatrzymać i przypomnieć sobie, że zasługuję na łagodność i zrozumienie samego siebie. Bycie ludzkim nie jest wadą charakteru! Dziś chcę być delikatny w swoim człowieczeństwie.
„Nie to jest pytaniem, co człowiek może mieć w pogardzie, co lekceważy czy też w czym upatruje błąd, ale co potrafi kochać, doceniać i szanować”.
John Ruskin
https://codzienne-motywacje.pl/odwaga_do_zmian.php
~~
Kotlet de volaille, ziemniaki, mizeria, rosół
Na 1tv, transmisja nabożeństwa i procesji jest, tylko nie wiem skąd.
OdpowiedzUsuńKiedyś chodziłam na procesje, od kilku lat nie, tak mnie zniechęcało zachowanie uczestników, że zaprzestałam. Ale mam zamiar wrócić, nie będę się sugerować być może nieświadomą głupotą ludzi.
OdpowiedzUsuńCóż takiego złego zauważyłaś u uczestników procesji?
OdpowiedzUsuńJa chodzę, tak co drugi rok.
Ogólnie: nie licujące z majestatem tej uroczystości zachowanie uczestników procesji, niegodne. Procesja w Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, to nie spotkanie towarzyskie ani biesiada.
UsuńU mnie czegoś takiego nie ma, jak widać, grzecznie i z powagą wszyscy powolnym krokiem idą.
UsuńMnie trochę denerwuje,
jak już jeden ołtarz jest opuszczony i procesja zdąża do następnego,
to panie na kwiaty się rzucają, by sobie na pamiątkę zabrać.
Widzisz, to u was jest jak się należy i ty jesteś jak należy, nawet kwiatów byś nie zabrała, bo uważasz, że się nie godzi.
UsuńTaki zwyczaj jest, nawet gałęzie wokół ołtarza rozstawione, zabierają.
UsuńTak, u nas gałązki z brzozy.
UsuńU nas czasem gałęziami z lipy ołtarz obstawiają.
UsuńProcesya
OdpowiedzUsuńAutor: Lucjan Rydel
Dzień był złocisty, niebo turkusowe,
Podobne wielkiej kopule sklepionej.
Słońce, uszedłszy drogi swej połowę,
Opromieniało z góry lip korony
I biały kościół. Przez liści osnowę
Zieloną blask się cedził rozstrzelony
I rozpościerał po ciemnej murawie
Centki świetlane — niby oka pawie.
Łagodne tchnienia czasem z pól się ruszą
I sianokosów mieszają zapachy
Z wonią lip, które drobnem kwieciem prószą,
Jak pyłem złotym, na kościelne dachy
I cmentarz. Wewnątrz śpiewa całą duszą
Lud rozmodlony, a głosów rozmachy,
Zmieszane z jękiem przeciągłym organu,
W strop uderzają, nakształt huraganu.
Tłum, co w kościele zmieścić się nie może,
OdpowiedzUsuńPod ścianą w cieniu, albo u drzwi zgięty,
Klęczy i chórem śpiewa: „Święty Boże...!“
I lipy szumią: „Święty — Święty — Święty...!“
I — „Święty, mocny!...“ szemrze w polach zboże
I zewsząd płynie ten hymn wniebowzięty:
— „Święty, a nieśmiertelny!“ — Powiewami
Wiatru tchnie ziemia: „Zmiłuj się nad nami!“
Pieśń uleciała błękitnemi szlaki
W czystem powietrzu — i zmilkły organy.
Wtem pod dzwonnicą stojące chłopaki,
Strojni w siermięgi mleczne i kaftany
Ognisto kraśne, jako polne maki —
Targnęli sznury i z paszczy miedzianej
Dzwonów — potężny, grzmiący ton wylata,
Drga, huczy, dudni, a chmara skrzydlata.
Wróbli, co lipy napełnia świegotem,
OdpowiedzUsuńTeraz, w popłochu furknęła w lazury
I rozleciała się w powietrzu złotem.
Chłopaki, dzwoniąc, wyprężają sznury
I przysiadają ku ziemi, a potem
Z odmachem dzwonów rosną znów do góry:
Raz w raz, ci z jednej, tamci z drugiej strony,
Naprzemian ciągną, a rozchwiane dzwony
Ryczą i tętnią sercami ze spiżu.
Z kościoła słychać nowy śpiew i kroki...
Lud na cmentarzu garnie się w pobliżu
Kruchty pół-ciemnej — i nagle z pomroki
Krzyż się ukazał we drzwiach, a na krzyżu
Chrystus rozpięty. Niósł go chłop wysoki,
Co na sukmanie krótką miał komeżkę,
I tłum się cofnął, czyniąc przed nim ścieżkę.
Przy nim dwaj chłopcy w bieli i w czerwieni
OdpowiedzUsuńNiosą natknięte na kolcach lichtarzy
Świece woskowe. Z migotem płomieni
Igra dech wiatru i na bok je waży. —
Z przyćmionej kruchty rój świateł się mieni,
Rzeka ruchomych, skrzących gwiazd się jarzy;
Nad nią, jak żagle wzniesione do góry,
Sterczą chorągwie z wyblakłej purpury.
W odrzwiach kościelnych każda się przykłania,
A potem w górę złotym krzyżem zmierza.
Na każdej inne błyszczą malowania:
Anioł świętego wita Kazimierza,
Co się korony ziemskiej dotknąć wzbrania —
Tam konna postać Marcina rycerza,
Tu znów archanioł Michał w srebrnej zbroi
Na krwawem cielsku Lucypera stoi.
OdpowiedzUsuńI tłum powoli ruszył się wezbrany,
Podobny wielkiej, falującej rzece;
Tysiąc barw płonie: bielą się sukmany,
Jak śnieg — a chusty mienią się kobiece
Niby motyle, niby tulipany —
Na tym kobiercu kolorowym świecie,
Jakby języków gorejących krocie,
Chwieją się, rude w słonecznej pozłocie.
I skrzy ławica świateł migotliwa,
Nad płomieniami ćmią się dymne męty
I drżą, podobne do płynnego szkliwa —
Górą, na złote drzazgi rozpryśnięty,
Przez lip konary blask słoneczny spływa,
Łamie się w tęcze, sieje dyamenty,
Zmienia w szmaragdy każdy liść na drzewie
I rzuca — chwiejny przy lada powiewie —
Na przemian cienie i świetlane plamy.
OdpowiedzUsuńZa chorągwiami ciągną feretrony
Długim szeregiem od kościelnej bramy.
Z białych muślinów lekkie drżą osłony,
Upięte wkoło pozłocistej ramy
Girlandą kwiatów z bibułki czerwonej,
I z tych trzęsideł, które promień złoty
Słońca, w najdroższe przerabia klejnoty.
Przodem, na pierwszym zaraz feretronie
Chrystus Bolesny, wyciosany z drzewa,
Nagi, skrwawiony, w cierniowej koronie,
Usiadł i z żalu nad ludźmi omdlewa,
Bo zwiesił głowę i na chude dłonie
Położył lica. Wiatr mu z ramion zwiewa
Płaszcz, którym dawno snać Go przyodziały
Ręce pobożne: szkarłatny, spłowiały.
Za nim uwita z białych róż altana,
OdpowiedzUsuńW niej Marya Panna, rozpostarłszy ręce,
Na kuli ziemskiej stanęła, przybrana
W złotej koronie, w jedwabnej sukience.
Nogą pół-księżyc depce i szatana
W postaci węża, co jabłko w paszczęce
Gryzie, ślepiami łypiąc zielonemi,
Rad, że opasał cały okrąg ziemi.
Niosą Ją cztery dorodne dziewczęta,
Strojne, jak łąka i jak wiosna świeże:
Twarz, co od dziecka skwar słońca pamięta,
Złotawą krasę na policzki bierze;
Pierś młoda cudnym gorsetem opięta:
Jak owe z drogich kamieni pancerze,
Co miały w bajkach smoki blaskiem straszyć —
Tak gorset każdy grał blaskiem pstrych naszyć.
A każdy w inne mienił się naszycie —
OdpowiedzUsuńPaciorki, blaszki, frendzelki, wisiory
Na wyrabianym w kwiaty aksamicie,
Jakby napierśnik tworzą różnowzory.
Od krótkich spódnic, nawdzianych sowicie
I szumnie, biją gorące kolory,
A z ramion chusty spadają krasiate,
W czerwoną, białą i zieloną kratę.
Wieją wzorzyste przy koralach wstążki
Na karku w węzeł zadzierżgnięte suty,
Warkocze w tyle upięte w dwa krążki —
Niby w kształt serca zdobi wianek ruty.
Szły proste, ciche, na ramionach drążki
Od feretronu unosząc, a buty
Wysokie, sztywne, skórą jeszcze nową
Za każdym krokiem skrzypiały miarowo.
I feretrony płyną, jako statki,
OdpowiedzUsuńDołem nawała ludzkich głów — jak fale,
Na końcu obraz Częstochowskiej Matki
W glorji złocistej szedł, w promiennej chwale,
W bieli osłonek strojnych w polne kwiatki.
U szyi miała przypięte korale,
Jakby łzy krwawe, w kamień zamienione —
Czyjeś, kto pod Jej uciekł się obronę.
I ponad ciżbą ludu swego płynie,
Patrząc litośnie twarzą czarną, smętną...
U drążków kroczą cztery gospodynie,
Co przyodziewę włożyły odświętną;
W dostojnym chodzie, w uroczystej minie
Widać skupienia i powagi piętno —
Powoli suną pyszne, tryumfalne,
A w krąg spodnice szeleszczą krochmalne.
O krok za niemi stąpał organista
OdpowiedzUsuńZ książką. Przy czarnym, świątecznym surducie,
Pałała żywo krawata ognista.
Śpiewał, co gardła — na końcowej nucie
Głos przeciągając, a rosa kroplista
Na czole świadkiem była, że uczucie
I dech ostatni wlewał w pieśni wątek.
Potem tłum ludu szedł i rój dziewczątek,
Co wstecz stąpały zwrócone w półkole:
Oczy podobne do niezapominek,
Włosy, jak słoma płowe i na czole
Wianuszki polne. Każda z tych dziewczynek
Z kobiałki sieje bławatki, kąkole,
Płatki piwonij, rumianki, barwinek
I drobne kwiecie poprzed Panem ściele,
Co między lud swój zstąpił w Żywem Ciele.
U baldachimu czterech gospodarzy
OdpowiedzUsuńKrzepkich, jak dęby stuletnie — i zda się,
Że to lechiccy władykowie starzy,
Co wespół z Piastem żyli w dawnym czasie.
Jakiś majestat senatorski w twarzy
I sukman białość i na ciężkim pasie
Moc niezliczona gwoździków mosiężnych
U tych wioskowych magnatów siermiężnych.
Sam pan kolator księdza wiódł pod ramię,
Świecę woskową niosąc w drugiem ręku,
A proboszcz, cały w pozłocistej lamie,
Nad czołem, zgiętem od świętego lęku,
Dzierżył Monstrancję, na której się łamie
Sto strzał słonecznych i szedł śród pobrzęku
Dzwonków i z pieśnią, której wiara żywa
Serca i głosy w błękit gdzieś porywa.
Ołtarz wzniesiony był w rogu cmentarza,
OdpowiedzUsuńPod lip ogromnych cienistym namiotem;
Tam stanął pochód. Na stopniach ołtarza
Ksiądz Ewangelję odczytał, a potem
Podniósł Monstrancję... Jako się przeważa
Łan zgięty wichrem — tak się kładł pokotem
Lud, a chorągwie skłonione w tej chwili,
Były, jak drzewa, gdy je burza chyli.
I tak leżała owa ludzka ława,
Cała w kolorach świetnych, jako łąka
Przepychem kwiecia barwnego jaskrawa.
A po niej cieniów lipowych koronka
I jasność słońca chodziła złotawa.
Cisza. W tem zabrzmiał głos srebrzysty dzwonka
I z piersi tłumu w słoneczne przestrzenie
Buchnęło wielkie, przeciągłe westchnienie.
Jak lipy, w których letni powiew drzymie,
OdpowiedzUsuńZ podniesionemi stojące ramiony —
Tak ksiądz ramiona zdał się mieć olbrzymie,
Kiedy Monstrancji krąg rozpromieniony
Dźwignął. I była w kadzidlanym dymie,
Jak drugie słońce; w cztery świata strony
Zwracał ją ponad mnóstwem ludu zgiętem
I zaczął: „Przed tak wielkim Sakramentem!“...
----
Lepiej bym tego nie ujął, mistrza mowa,
kunszt i klasa w doborze słowa.
Chylę wiec czoło, bogatą treść trawię,
i Wam polecam przeczytać...poetę sławię.
Mocny akcent Edwardzie w dniu dzisiejszego podniosłego Święta.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie tym wzruszyłeś i ująłeś.
:)))
OdpowiedzUsuńPrzepięknie opisana ta procesja.
OdpowiedzUsuńNapracowałeś się Edwardzie, by to wkleić. Dziękuję.
Mnie najbardziej wzruszają trąby orkiestry dętej.
Tylko raz w roku je słyszę, właśnie na takiej procesji.
Lipy jeszcze nie zakwitły, ale już w pąkach, wkrótce zapach się rozniesie.
No fakt. Taki piękny dzień spędzony na blogu. Można się bawić 🤣 Ale na procesji to tylko duchem. Bo ciało odleciało. Niezły bajerant z Edka🤣
OdpowiedzUsuńByłeś, jesteś i będziesz dupkiem,
OdpowiedzUsuńtakim zazdrosnym głupkiem.
Ja co ty Edziu. Ja się bujam w świecie paranoi. To jestem przyzwyczajony 😊 Tu każdy udaje kogoś innego. Więc póki żyjemy niech ten festiwal trwa 🙃
OdpowiedzUsuń